sobota, 1 czerwca 2013

10. Sen.

Miesiąc później...
   Wszystko z pozoru sie uspokoiło, mój brat wrócił do pełni sił i wyjechał z powrotem do college'u. Gdyby nie to, że codziennie na szkolnym korytarzu mijałam Mike'a to być może zapomniałabym, że ta historia miała w ogóle miejsce. Ale on tam był, co boleśnie przypominało o tym, że jednak miała. Dzień w dzień witał się ze mną i z Jannis jakby nigdy nic, a ja nie mogłam jej nic powiedzieć. Dlaczego? Bo Zach nam zagroził. Nie chce z tego robić jeszcze większej afery. Wolę nie myśleć o tym, co wtedy mogłoby się stać. Jeśli Jannis się dowie, wygarnie Mike'owi, a wtedy Zach bankowo będzie wiedział. Sytuacja bez wyjścia. Trzeba spróbować zapomnieć i modlić się o to, żeby Jan nic się nie stało.
   Mimo to było coraz lepiej. Tata skończył książkę i znowu miał dla mnie czas. Popołudniami zabierał mnie na długie spacery i obiady na mieście. Zadziwiająco jak wiele wydarzeń ze świata przegapił w czasie pisania nowej książki (która okazała sie być kolejnym wielkim bestsellerem, mam genialnego tatę). Z Jaredem miałam stały kontakt z czego bardzo się cieszyłam, a Chad... Chad po prostu był. Zawsze. Wystarczył jeden sms i przychodził, nie ważne co od niego chciało. I przynosił shake'i truskawkowe albo kawę. Ewentualnie inne dobre rzeczy. Wiedział wszystko, większości sam się domyślił, więc mogłam mu się wyżalić w każdej chwili. Miałam wrażenie, że powoli zaczynam się od niego uzależniać, przy okazji gubiąc we własnych uczuciach. No bo przecież nie mogą istnieć oboje jednocześnie. Czy nadal traktuje go tylko jak przyjaciela? Czy powoli zaczynam zapominać o Jaredzie?
   Szósty marca był jednym z cięższych dni. W szkole masakra (w końcu to szkoła nie?), w domu kłótnia rodziców. Chad wyjechał, Jay ... nawet nie wiem co wtedy robił, a Jannis spędzała czas z Mikem, co w sumie powodowała, że jeszcze dodatkowo sie martwiłam. Po powrocie do domu zamknęłam się w pokoju z paczką czekoladek, sezonem serialu i słuchawkami. To był bardzo ambitny plan dnia. O dziwo minął bez żadnych konkretnych dołów. Po prostu czułam się samotna... i było nudno, bardzo nudno. Mało wtedy jadałam. Nie wiem czemu, po prostu nie miałam apetytu. Co było wyjątkowo dziwne jak na mnie. Wieczorem napisał do mnie Eric. To nie była zbyt produktywna rozmowa, ale zawsze lepsza taka niż żadna. No i miło było w końcu skontaktować się z kimś po całym dniu gapienia sie w tv.
 [-Siostra, ale wiesz... głowa do góry!] - napisał na sam koniec.
   Zamknęłam laptopa, zgasiłam światło i położyłam się na boku, próbując usnąć. Uparcie wgapiałam się w liście powiewające za oknem, próbując zapaść w sen. Jednak po moich myślach ciągle krążyli oni. Niebieskooki i kuzyn mojej przyjaciółki. Obydwoje dla mnie ważni. Co tak na prawdę do nich czuję?

   Ktoś mnie przytula, siedzę mu na kolanach... Czuje cudowny, doskonale mi znany zapach męskich perfum. Wtulam się w niego mocniej, pragnę aby był bliżej rozkoszując się jego zapachem. Czuje ja przesuwa dłonią wzdłuż linii mojego kręgosłupa, a przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Po jego dotyku pozostaje delikatne mrowienie. Niech będzie tu już zawsze. Jestem tak strasznie szczęśliwa, że mogłabym spędzić całe życie przy nim. Nie potrzebuję niczego więcej. Nie otwieram oczu, bo nie chce, aby ta chwila się skończyła. Unoszę głowę do góry, muskając ustami jego szyje. Działa momentalnie. Leciutko mnie całuje, podnosząc palcem mój podbródek. Te słodkie wargi... Nasuwa mi się myśl przygryzienia jednej z nich, co momentalnie robię. Wplatam palce w jego włosy. Tak strasznie chce, aby był jeszcze bliżej. On kładzie obie dłonie na moich plecach, przytulając mnie mocniej. Nasze ciała idealnie do siebie pasują, tak jakby były stworzone po to, aby być obok siebie. Uśmiecham się nadal go całując. Czy może istnieć coś lepszego? Szczerzę w to wątpię. Przerywamy, jednak nasze twarze nadal zostają blisko siebie. Żadne z nas nie chce się odsunąć. Nadal nie otwieram oczu. Boję się, że jak to zrobię to cała bajka pryśnie i znowu zostanę sama. Nie chcę tego, potrzebuję go. Teraz, za moment, już zawsze. Przez dłuższą chwilę żadne z nas nie wykonuje ruchu. Rozkoszujemy się sobą nawzajem. "Kocham Cie" szeptam. Słyszę jak się cichutko śmieje, ale nie odpowiada. "Zrobiłam coś nie tak?" pytam. Nadal nie odpowiada, tylko śmieje się dalej. Powoli zaczynam spuszczać głowę, ale on nie daje mi tego zrobić. Ponownie delikatnie mnie całuje, przesuwając językiem po mojej wardze, a wtedy ja już o nic nie pytam. Uwielbiam to w jaki sposób na mnie działa i to co potrafi ze mną zrobić kilkoma ruchami. Nigdy bym nie podejrzewa, że ktoś może być aż taki cudowny. Czuję, że to przy nim jest moje miejsce. Powoli odsuwa się ode mnie, nadal mocno mnie przytulając. "Też Cie kocham skarbie". O tak, tego głosu mogłabym słuchać całymi dniami i wątpię, żeby kiedykolwiek mi się znudził. Powoli otwieram oczy, a one zaczynają przyzwyczajać się do półmroku pokoju, w którym się znajdujemy. Patrzą na jego twarz oraz jego wspaniały uśmiech, a potem mój wzrok przenosi się na jego duże oczy.
Brązowe oczy.


W końcu wena się odblokowała! :D Mam nadzieję, że się podobało :*