piątek, 17 maja 2013

9. Spłata długu.


   Minęły cztery dni. Była środa. Plan dnia był już z góry ustalony. Rano do szkoły, potem do domu, gdzie czekał mnie dłuuugi wykład rodziców o tym, że powinnam być odpowiedzialna, a potem do brata do szpitala. Rodzice zareagowali zadziwiająco spokojnie. Eric miał talent do przedstawiania wszystkiego w taki sposób, że nikt nie miał do niego pretensji. Oczywiście stwierdzili, że powinien jakoś oberwać, ale skutecznie przekonałam ich, że kilka dni w szpitalu będzie wystarczającą nauczką, a poza tym powinien skończyć college. Poza tym nigdy wcześniej nie zrobił nic złego.
 -Czemu tak nagle zacząłeś imprezować? - zapytałam go.
 -Długa historia... Na pewno chcesz jej słuchać?
 -A masz coś lepszego do roboty?
 -W sumie. Półtora roku temu skończyłem szkołę wyższą. Rozdanie dyplomów, wszystko pięknie i w ogóle, a potem impreza. Wtedy ją poznałem. Była w wieku Jareda...
   Chwila, chwila. Jared jest rok starszy ode mnie, Eric o trzy. Między nimi były dwa lata różnicy... Prawie jak miedzy mną a Chadem, wszystko analizowałam na bieżąco, a on kontynuował:
 -Najładniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałem. Dwa miesiące później dostałem zaproszenie na jakaś imprezę. Ona miała tam być, nie mogłam odmówić. No i w sumie od tego się zaczęło. Na początku to były pojedyncze imprezy, zaczęliśmy rozmawiać, zakochałem się... Na prawdę muszę kontynuować?
 -Myślę, że nie. Więc to ona cie w to wciągnęła?
 -Z jakiej strony bym na to nie spojrzał... tak to ona.
   Po tym nawet ja przestałam go obwiniać. Może rodzicom opowiedział tą historie? Ale o to go nie pytałam To była ich rozmowa. W większości rozmawialiśmy o tym co zmieniło się u nas w ciągu tego roku. Brat był moim najlepszym pamiętnikiem (no może z wyjątkiem Jannis). Niejedno rodzeństwo mogłoby pozazdrościć nam kontaktów.
   Koło siedemnastej wpadła Jannis. Kątem oka zauważyłam jak Eric przesuwa po niej wzrokiem, a moja przyjaciółka się rumieni. Pogadałyśmy chwilę, wręczyłam braciakowi książkę, którą przyniosła i wyszłyśmy ze szpitala.
 -Nadal przy nim zapominasz, że powinnaś się odzywać - powiedziałam do Jan.
 -Nie moja wina, że mnie onieśmiela noo!
 -Eric i onieśmiela? Nigdy nie zrozumiem Twojego mózgu.
 -Uwierz mi, że ja twojego też. Chociaż Chad... Mmm. Mógłby jednak nie być moim kuzynem.
 -Chciałabyś!
 -No właśnie tak! Chciałabym! Tak w ogóle to co z nim?
 -Nic. Kochany jest i tyle. W głowie nadal niebieskooki.
 -Zawsze jakaś jego część będzie...
 -Tego nie wiem, ale w sumie to masz racje. Nawet jak będę próbowała pozbyć się go z głowy to on i tak kiedyś wróci.

Następnego dnia...

   Wypisali Erica ze szpitala. Miał dużo czasu, więc umówił się z tym gościem od kasy na dzisiejszy wieczór.
 -Aria? - zapukał do mojego pokoju na godzinę przed spotkaniem, wszedł i popatrzył na mnie leżącą na łóżku. - Prośba siostra. Głupio mi pytać. Umówiliśmy się w centrum. Wiesz... neutralne miejsce. Nie chce, żebyś szła do niego ze mną, nie chce żeby Zach cie zobaczył... Ale mogłabyś być gdzieś w pobliżu? Tak na wszelki wypadek jakby coś się stało.
 -Jasne. To co, idziemy?
 -Yhm. Ey... Aria?
 -No?
 -Dziękuje.
   Wyszedł z pokoju, a ja szybko się przebrałam w krótkie spodenki i luźny, jasnozielony T-shirt. Związałam włosy i zeszłam na dół do brata. Stał opierając się o drzwi, z torbą przewieszoną przez ramię. Założyłam białe conversy i razem z Ericiem wyszłam z domu. Denerwował się, to zdecydowanie było widać. W ciszy doszliśmy do miejsca umówionego spotkania. Obok była kawiarnia. Weszłam do niej, zamówiłam ogromny pucharek owoców z bitą śmietaną (nie mogłam się powstrzymać) i usiadłam obok okna. Eric siedział na ławce po drugiej stronie ulicy. Wyciągnął telefon, sprawdzał godzinę. Co chwila patrzył do torby i upewniał się czy kasa na pewno tam jest. Szybciej!, pomyślałam. Im szybciej to załatwi, tym szybciej będziemy mieli spokój. W końcu przyszedł. Wyglądał przerażająco. Był taki... duży. Więc to jest Zach. Za nim stała trójka innych chłopaków. Obstawa? Eric, co ty do cholery robiłeś w takim towarzystwie?! Gadali o czymś strasznie cicho. Szkoda, że nie słyszałam o czym. W końcu mój brat wyciągnął pieniądze i jak najbardziej dyskretnie podał temu drugiemu. Dziwnie to wyglądało. Eric wyciągnął telefon, poczułam wibracje w kieszeni.
 -Chodź tu - powiedział i rozłączył się.
   Zostawiłam pieniądze za deser na stole i wyszłam do nich.
 -I tak byś się nie ukryła - stwierdził mój brat. - Mają informatora - wskazał na jednego z obstawy.
   Mike, chłopak Jannis.
 -Cześć Aria - przywitał się.
 -Cześć - odparłam chłodno.
 -Chciał, żebym miał świadka tego co powie - zwrócił się do mnie Eric, wskazując na Zacha.
 -Jesteśmy kwita, tylko nie ważcie mi się nikomu o tym mówić, bo pożałujecie.
   Odeszli, a ja z niedowierzaniem patrzyłam na Mike'a.
 -Znasz go? - upewnił się braciak.
 -Tak...
 -Unikaj kontaktów z nim. Jest najgorszy z nich wszystkich. Prawa ręka Zacha, to on mnie pobił. Zach załatwił by to spokojniej i obyłoby się bez pobicia.
Fuck, trzeba będzie powiedzieć Jannis.


Wene wyczuwam ostatnio :D Hope U like it <3

2 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
    luv! ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. dodaj cos nowego
    fanie piszeeeesz jeeej!!

    OdpowiedzUsuń