Minęły cztery dni. Była środa. Plan dnia był
już z góry ustalony. Rano do szkoły, potem do domu, gdzie czekał mnie dłuuugi wykład
rodziców o tym, że powinnam być odpowiedzialna, a potem do brata do szpitala. Rodzice
zareagowali zadziwiająco spokojnie. Eric miał talent do przedstawiania
wszystkiego w taki sposób, że nikt nie miał do niego pretensji. Oczywiście
stwierdzili, że powinien jakoś oberwać, ale skutecznie przekonałam ich, że
kilka dni w szpitalu będzie wystarczającą nauczką, a poza tym powinien skończyć
college. Poza tym nigdy wcześniej nie zrobił nic złego.
-Czemu tak nagle zacząłeś imprezować? -
zapytałam go.
-Długa historia... Na pewno chcesz jej
słuchać?
-A masz coś lepszego do roboty?
-W sumie. Półtora roku temu skończyłem szkołę
wyższą. Rozdanie dyplomów, wszystko pięknie i w ogóle, a potem impreza. Wtedy ją
poznałem. Była w wieku Jareda...
Chwila, chwila. Jared jest rok starszy ode
mnie, Eric o trzy. Między nimi były dwa lata różnicy... Prawie jak miedzy mną a
Chadem, wszystko analizowałam na bieżąco, a on kontynuował:
-Najładniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek
widziałem. Dwa miesiące później dostałem zaproszenie na jakaś imprezę. Ona
miała tam być, nie mogłam odmówić. No i w sumie od tego się zaczęło. Na
początku to były pojedyncze imprezy, zaczęliśmy rozmawiać, zakochałem się... Na
prawdę muszę kontynuować?
-Myślę, że nie. Więc to ona cie w to
wciągnęła?
-Z jakiej strony bym na to nie spojrzał... tak
to ona.
Po tym nawet ja przestałam go obwiniać. Może rodzicom opowiedział tą historie?
Ale o to go nie pytałam To była ich rozmowa. W większości rozmawialiśmy o tym
co zmieniło się u nas w ciągu tego roku. Brat był moim najlepszym pamiętnikiem
(no może z wyjątkiem Jannis). Niejedno rodzeństwo mogłoby pozazdrościć nam
kontaktów.
Koło siedemnastej wpadła Jannis. Kątem oka
zauważyłam jak Eric przesuwa po niej wzrokiem, a moja przyjaciółka się rumieni.
Pogadałyśmy chwilę, wręczyłam braciakowi książkę, którą przyniosła i wyszłyśmy
ze szpitala.
-Nadal przy nim zapominasz, że powinnaś się
odzywać - powiedziałam do Jan.
-Nie moja wina, że mnie onieśmiela noo!
-Eric i onieśmiela? Nigdy nie zrozumiem
Twojego mózgu.
-Uwierz mi, że ja twojego też. Chociaż Chad...
Mmm. Mógłby jednak nie być moim kuzynem.
-Chciałabyś!
-No właśnie tak! Chciałabym! Tak w ogóle to co
z nim?
-Nic. Kochany jest i tyle. W głowie nadal
niebieskooki.
-Zawsze jakaś jego część będzie...
-Tego nie wiem, ale w sumie to masz racje.
Nawet jak będę próbowała pozbyć się go z głowy to on i tak kiedyś wróci.
Następnego
dnia...
Wypisali Erica ze szpitala. Miał dużo czasu,
więc umówił się z tym gościem od kasy na dzisiejszy wieczór.
-Aria? - zapukał do mojego pokoju na godzinę
przed spotkaniem, wszedł i popatrzył na mnie leżącą na łóżku. - Prośba siostra.
Głupio mi pytać. Umówiliśmy się w centrum. Wiesz... neutralne miejsce. Nie chce,
żebyś szła do niego ze mną, nie chce żeby Zach cie zobaczył... Ale mogłabyś być
gdzieś w pobliżu? Tak na wszelki wypadek jakby coś się stało.
-Jasne. To co, idziemy?
-Yhm. Ey... Aria?
-No?
-Dziękuje.
Wyszedł z pokoju, a ja szybko się przebrałam
w krótkie spodenki i luźny, jasnozielony T-shirt. Związałam włosy i zeszłam na
dół do brata. Stał opierając się o drzwi, z torbą przewieszoną przez ramię.
Założyłam białe conversy i razem z Ericiem wyszłam z domu. Denerwował się, to
zdecydowanie było widać. W ciszy doszliśmy do miejsca umówionego spotkania.
Obok była kawiarnia. Weszłam do niej, zamówiłam ogromny pucharek owoców z bitą
śmietaną (nie mogłam się powstrzymać) i usiadłam obok okna. Eric siedział na
ławce po drugiej stronie ulicy. Wyciągnął telefon, sprawdzał godzinę. Co chwila
patrzył do torby i upewniał się czy kasa na pewno tam jest. Szybciej!, pomyślałam. Im szybciej to załatwi, tym szybciej
będziemy mieli spokój. W końcu przyszedł. Wyglądał przerażająco. Był
taki... duży. Więc to jest Zach. Za
nim stała trójka innych chłopaków. Obstawa?
Eric, co ty do cholery robiłeś w takim towarzystwie?! Gadali o czymś
strasznie cicho. Szkoda, że nie słyszałam o czym. W końcu mój brat wyciągnął
pieniądze i jak najbardziej dyskretnie podał temu drugiemu. Dziwnie to
wyglądało. Eric wyciągnął telefon, poczułam wibracje w kieszeni.
-Chodź tu - powiedział i rozłączył się.
Zostawiłam pieniądze za deser na stole i
wyszłam do nich.
-I tak byś się nie ukryła - stwierdził mój
brat. - Mają informatora - wskazał na jednego z obstawy.
Mike, chłopak Jannis.
-Cześć Aria - przywitał się.
-Cześć - odparłam chłodno.
-Chciał, żebym miał świadka tego co powie -
zwrócił się do mnie Eric, wskazując na Zacha.
-Jesteśmy kwita, tylko nie ważcie mi się
nikomu o tym mówić, bo pożałujecie.
Odeszli, a ja z niedowierzaniem patrzyłam na
Mike'a.
-Znasz go? - upewnił się braciak.
-Tak...
-Unikaj kontaktów z nim. Jest najgorszy z nich
wszystkich. Prawa ręka Zacha, to on mnie pobił. Zach załatwił by to spokojniej
i obyłoby się bez pobicia.
Fuck, trzeba
będzie powiedzieć Jannis.
Wene wyczuwam ostatnio :D Hope U like it <3
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!
OdpowiedzUsuńluv! ;3
dodaj cos nowego
OdpowiedzUsuńfanie piszeeeesz jeeej!!