Niedziela... To dzisiaj. Dzisiaj Chad wraca
do miasta. Spędziłam przed szafą chyba z godzinę myśląc nad tym co powinnam
ubrać (stanęło na miętowych jeansach i białej bokserce), kolejne tyle biegając
po domu jak wariatka i myśląc nad różnymi scenariuszami naszego spotkania. Nawet
mama zauważyła, ze coś jest nie tak. Zanim wyszła do pracy, przystanęła w
progu, popatrzyła na mnie rozłożoną na kanapie i gotową do wyjścia zapytała:
-Wybierasz się gdzieś dzisiaj?
-Chce się spotkać z kimś - odpowiedziałam
próbując ukryć emocje, nie byłam do końca pewna czy chce, aby mama wiedziała o
Chadzie.
-Czyżby to był ktoś ważny?
-Nie wiem... Może - przyznałam niechętnie, po
chwili dodając: - Zobaczymy...
-W takim razie pozostaje mi tylko życzyć ci
powodzenia córeczko.
-Tak, tak, wiem mamo. Jak przychodzi co do
czego to jestem Twoją kochaną córeczką - zaśmiałam się pod nosem, usiłując nie
dodać na końcu "a normalnie robie za sprzątaczkę domową".
-Żebyś
wiedziała. Nie zapomnij wytrzeć podłogi!
Trzasnęła drzwiami zanim zdążyłam cokolwiek
odpowiedzieć. Już miałam wstawać po mopa, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Praktycznie pobiegłam je otworzyć, a wtedy moim oczom ukazał się nieziemsko
przystojny brunet.
-Cześć piękna... Jestem wcześniej,
przepraszam... Nie mogłem się już doczekać - powiedział lekko zażenowany, co
wywołało jedynie mój uśmiech.
-Nie przepraszaj. Dobrze, że jesteś,
stęskniłam się.
Jakim cudem uśmiech nie schodził wtedy z
mojej twarzy i jakim cudem nie rzuciłam się wtedy na szyje... Nadal nie wiem. Z
jednej strony strasznie się cieszyłam, że w końcu go widzę, z drugiej bałam się
co wyniknie z dzisiejszego spotkania.
-Aria? - usłyszałam głos chłopaka.
-Sory, zamyśliłam się. To co dzisiaj robimy?
-Chciałbym cie zabrać w pewne miejsce, okey?
-Jasne! Prowadź miszczu - zamknęłam drzwi i
już chwilę szliśmy spacerkiem w stronę przedmieścia. - No to opowiadaj co
robiłeś.
-Szczerze to nudy. Mnóstwo noszenia kartonów,
rozkładania straganów, sprzedawania biletów. Chyba nigdy jeszcze nie widziałem
tylu pokręconych ludzi w jednym miejscu. Wesołe miasteczko, cyrk, jakieś
zawody... Traumę przed klaunami to chyba będę miał do końca życia, waty
cukrowej mam już dość na najbliższy rok. Najgorsze w tym wszystkim i tak jest
to, że stoisz i sprzedajesz te bilety setnemu zafazowanemu dziecku i patrzysz
jak wsiada na rollercoastera, ale sam nie możesz tego zrobić. Nie fair.
-Ale ogólnie nie było aż tak źle?
-No nie... po prostu trochę tęskniłem i
zastanawiałem się jak... - przerwał zdanie w połowie zdania i nagle się
uśmiechnął.
-Jak co?
-A nic. Dowiesz się jak mnie dogonisz - i
nagle zaczął biec.
Radosny Chad w ruchu to był świetny widok,
ale jakim cudem niby miałam go dogonić? To było praktycznie nie możliwe, a mimo
to i tak biegłam za nim. Było w tym coś śmiesznego, jakbyśmy byli
siedmiolatkami ścigającymi się o lizaka. W sumie nie zauważyłam nawet kiedy
znaleźliśmy się z dala od domów. To było wzgórze tak nie pasujące do LA, że
miałam wrażenie jakbym była w innym mieście. Na środku rosło kilka drzew, a między
nimi stała ławka, z której rozciągał się widok na złociste pola, porośnięte
chwastami łąki, a także nieregularne linie lasu. Żadnej cywilizacji. Dopiero
gdy człowiek się obrócił można było zauważyć osiedle domków jednorodzinnych...
Wyglądało to jakby wzgórze było barierą między ludźmi, a naturą.
-Oł... łał - nie byłam w stanie wykrztusić z
siebie nic więcej.
Stanęłam przed ławką po prostu patrząc się w
przestrzeń, ubóstwiając to co widziałam przed sobą.
-Skąd znasz to miejsce?
-Przychodziłem tu gdy byłem mały, mieszkałem
niedaleko.
-Tu jest... ślicznie. Chyba nie jestem w
stanie tego inaczej ująć...
-Aria? Pamiętasz jak mówiłem, że coś dla
ciebie mam? Daj mi rękę.
Dopiero teraz zorientowałam sie, że stoi
zaraz za mną delikatnie się uśmiechając. Wyciągnęłam prawą dłoń, patrząc jak
wyjmuje pudełeczko z kieszeni szortów. Gdy je otworzył moim oczą ukazała się
bransoletka. Na końcu srebrnego łańcuszka wisiał znak nieskończoności.
-Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że... -
widać było, że słowa przychodziły mu z trudem. - Że zawsze będę obok. Żeby ten
znak mógł Ci przypominać, że cokolwiek by się nie działo.. Możesz na mnie
polegać.
Nie wiedziałam co zrobić. W jednej chwili
stałam jak zamurowana, a moment później znajdowałam się w jego ramionach.
-Chcę abyś był obok - zaczęłam mówić cicho,
jednak wiedząc że mnie słyszy. - Zależy mi na tobie Chad. Ja... lubię cie
bardziej niż podejrzewałam na początku... Ja...
Jednak brunet nie pozwolił mi dokończyć zdania.
Lekko odsunął się ode mnie i palcem podniósł mój podbródek, tak że mój wzrok
powędrował na jego oczy. A potem wplótł palce w moje włosy i delikatnie mnie
pocałował.
No i w końcu... Nowy rozdział :) U mnie zajebiście <3 Liceum i wgl. No ale co się będę rozpisywać... :P Mam nadzieje, że się podobało ^.^