Próbowałam złapać powietrze, podczas gdy
Chad mocno mnie przytulał. Zaraz po tym jak się obudziłam, wpadłam w stan lękowy, a ból
oczu i dudnienie w uszach nie pomagało. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się
uspokoić.
-Aria? Co się dzieje? Martwię się... -
dopytywał się mój chłopak.
-To tylko sen, słabo się czuję, przepraszam...
-Za co ty mnie przepraszasz debilu? Lepiej Pójdę
ci zrobić herbatę, poczekasz moment?
-Jasne - uśmiechnęłam się słabo. Herbata jest
w pierwszej szafce po lewej, na samej górze. Kubki powinny być w zmywarce, bo
jesz...
-Spokojnie poradzę sobie - puścił mi oczko i
już go nie było.
Zamknęłam oczy, bo wtedy bolały trochę mniej
i aż się zdziwiłam, bo mimo nadal lecącego filmu (musiałam spać maksymalnie pół
godziny) byłam w stanie usłyszeć kroki Chada na dole. Ile ja bym wtedy oddała
za zatyczki do uszu. Nie pomagało mi się to skupić na moim śnie. Zastanawiałam
się czy to na prawdę mogło być prawdą. Co jeśli mój mózg sam to sobie wymyślił,
a teraz tylko trzyma się swojej wersji? Przecież siła ludzkiego mózgu jest nie
pojęta. Może... Może po prostu zadzwonię
do Jay'a.
~Nie powinnaś mu teraz przeszkadzać - odezwał się znany mi już
męski głos.
-Kim jesteś? - zapytałam cicho.
~Twoim
sprzymierzeńcem. Jeszcze mnie lepiej poznasz, odpoczywaj, to będą ciężkie dni.
Już miałam mu odpowiedzieć, gdy Chad wrócił.
Woń herbaty uderzyła mnie jeszcze zanim przekroczył prób pokoju.
-Zapomniałem zapytać ile słodzisz, więc
wziąłem cukierniczkę ze sobą - powiedział przepraszającym tonem.
Wyciągnęłam ręce w jego stronę, nie mogąc
się doczekać aż ciepły płyn przepłynie przez moje gardło. Złapałam kubek
termiczny w obie ręce i zaczęłam dmuchać.
-Nie słodzisz? - zapytał chłopak i przesunął
palcem po moim policzku, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz wzdłuż całego
ciała.
-Nie mam ochoty... Jakoś tak nie za dobrze się
czuję.
Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że
właśnie zrobiło mi sie niewyobrażalnie zimno, mam wrażenie, że noszę na sobie
dziesięć kilogramów ubrań, a każdy dotyk odczuwam jakby potroiła mi się ilość
receptorów. Wzięłam malutki łyczek herbaty i natychmiast tego pożałowałam. Już
nawet nie chodziło o wrażenie, że właśnie pije najmocniejszą herbatę w moim
życiu, była po prostu obrzydliwie gorzka. Sięgnęłam po cukier, a mojemu
spojrzeniu nie umknął uśmiech Chada. Zignorowałam to. Wsypałam do kubka łyżeczkę
cukru patrząc jak małe kryształki wpadają do płynu. Upiłam kolejny łyk, teraz
było już lepiej. Szkoda, że jedynie z tym, a miałam dziwne wrażenie, że to
wszystko dopiero się zaczynało.
2 dni
później...
Drogi pamiętniku... O ile
pamiętnikiem można nazwać kawałek kartki znaleziony pod łóżkiem. Czemu to
pisze? Żeby nie zwariować z samą sobą. Zaczęło się dwa dni temu, Chad u mnie
był. Nie wiem co się ze mną dzieję... Jest mi strasznie zimno lub ciepło, sama
już nie wiem, zmieniam zdanie co kilka minut. Nie mogę jeść, nie mogę pić.
Nigdy wcześniej nie podejrzewałam, że woda może mieć tak intensywny smak. Za
każdym razem, gdy próbuje coś przełknąć kończy się biegiem do łazienki. Swoją
drogą nie pamiętam żebym kiedykolwiek tak szybko biegała. Co dziwniejsze wszystko
mnie boli, każdy miesień ciała, jakbym miała zakwasy, a przecież całymi dniami
nie jestem w stanie wyjść z łóżka. Lekarka powiedziała rodzicom, że to grypa
jelitowa, ale ja znam prawdę. To ten pierścień, to sprawka Jareda. Jestem
utalentowana, a raczej imituje utalentowaną, bo nawet nie mogę normalnie
oddychać. Całe godziny mijają mi na leżeniu z zamkniętymi oczami, otwarcie ich
przysparza problemów. Zbyt dużo rzeczy do oglądania, zbyt dużo szczegółów, to
aż boli. Nadal nie doprosiłam się zatyczek do uszu, w sumie nie za wiele
ostatnio z kimkolwiek gadam, przeraża mnie mój własny głos, głos taty, gdy
przynosi mi jedzenie i próbuje się dowiedzieć jak się czuję, a ja go jedynie
spławiam. Mam ochotę zabić psa sąsiadów, o każdym przejeżdżającym samochodzie
już nie wspominam. Nie mogę włączyć laptopa, nie mogę sprawdzić telefonu.
Denerwuje mnie wszystko co wydaje dźwięk, nawet długopis przesuwający się po
kartce. Słyszę jak tata ogląda wiadomości, rozumiem każde słowo, to mnie
przeraża, gdy tylko mogę chowam głowę w poduszkę. Nie mogę spać, nie wiem kiedy
ostatnio zasnęłam, nie czuję upływającego czasu. Myślę, że minęły około dwa
dni, a przynajmniej tak podpowiada mi mój mózg. Sprawdziłabym, ale od tamtego
czasu nie odsłaniałam okien, a nie chce nawet szukać zegarka. Piszę to pod
kołdrą, jest totalnie ciemno, a ja i tak wszystko widzę. Muszę skupiać się nad
każdym słowem, bo do mojego mózgu dociera tyle sygnałów jednocześnie, więc
pewnie wyszedł z tego niezły chaos. Głosy, dźwięki, to co widzę, myśli o
Chadzie, o rodzicach, wspomnienie tego jak przesunął kciukiem po moim policzku,
zamartwianie się o Jannis. Wszystko jest po prostu... Wyraźne. Jakbym do teraz
była otępiona. Nie potrafię ogarnąć nowej siebie. Modle się aby ktoś mi
powiedział, ze to się już kończy, albo chociaż podał przybliżony czas zakończenia.
Pierścieniu odezwij się, a jeśli nie to proszę chociaż o sen. O pół godziny
wytchnienia. Mam dość. Błagam.
Niech to się już
skończy.
Czemu zmieniam główny motyw opowiadania? Bo o tym pisze mi się łatwiej, bo lepiej odnajduję się w tej historii. Mam nadzieję, że wciągniecie się w czytanie jej tak samo jak ja zaczynam wciągać się w pisanie :)